Spełniłem marzenia, stanąłem na szczycie góry o nazwie Japonia. Z perspektywy naszego kraju myślałem, że to jest największy szczyt, jaki mogę osiągnąć. Stojąc na scenie tanecznej w Japonii podczas Światowych Mistrzostw Breakdance zobaczyłem, że przede mną jest jeszcze wiele możliwości związanych z tańcem i że do zdobycia jest jeszcze wiele szczytów, do których trzeba się dobrze przygotować.
Moja Japonia – jak to się rozpoczęło?
Ponad dwa lata temu pojawiła się pierwsza wzmianka o włączeniu tańca breakdance do kanonu dyscyplin Olimpijskich, nikt wtedy nie traktował tego pomysłu poważnie. Rok temu ruszyły eliminacje krajowe odbywające się na całym świecie pod nazwą: „Breaking For Gold”. Nagranie wideo z moimi umiejętnościami analizowało pięciu jurorów z najróżniejszych zakątków świata i właśnie to nagranie zapewniło mi awans do piątki najzdolniejszych tancerzy z Polski, którzy otrzymali zaproszenie na Europejskie eliminacje w Essen w Niemczech. Nagranie można obejrzeć na www.breakingforgold.com – pseudonim artystyczny: CHORZEL
W Essen poziom był „kosmiczny”, musiałem stoczyć kilka pojedynków z tancerzami z różnych państw. Spośród 100 tancerzy zakwalifikowałem się do najlepszej dwudziestki. HURRAAAAA!!! – bardzo się cieszyłem, nie zdawałem sobie sprawy z tego, co mnie czeka dalej.
Po powrocie do Rynu ochłonąłem, jednak gdy otrzymałem maila od organizatora z zaproszeniem na kolejny etap, tym razem światowy – do Tokyo – zacząłem się z jednej strony cieszyć, a z drugiej stresować. Wspólnie z trenerem z Kętrzyna ułożyliśmy specjalny plan treningowy, który miał za zadanie przygotować moje ciało do potyczki w Japonii. Równocześnie kontaktowałem się z Fundacją Dzieci – Dzieciom, która była odpowiedzialna za dodatkowe warsztaty organizowane z najlepszymi ekspertami w Warszawie. Fundacja również była odpowiedzialna za zdobycie środków finansowych na mój wylot do Tokyo. Przez bardzo intensywne trzy miesiące byłem skupiony tylko na jednym – przygotować się jak najlepiej na Mistrzostwa Świata. W tygodniu trenowałem niemal każdego dnia, pomagałem rodzicom i próbowałem „ogarnąć” szkołę, chociaż w wielu momentach brakowało mi sił i nie dawałem już rady. W weekendy jeździłem do Warszawy na dodatkowe treningi z najlepszymi instruktorami i trenerami akrobatyki. Dzień w dzień, tydzień w tydzień, tak zleciały mi trzy miesiące… Szok, jak ten czas szybko ucieka, kiedy mamy grafik zapchany działaniami.
Zbliżył się czas wylotu, stresowałem się… wiele osób zaangażowało się w moje przygotowanie, czułem presję. Leciałem daleko od domu – do Japonii, to mnie rozpraszało i nie dawało spokoju. Pierwszy raz miałem lecieć samolotem… też czułem obawę.
18 maja wyleciałem z P. Rafałem z Fundacji Dzieci – Dzieciom z lotniska Chopina z Warszawy i już po kilku godzinach stanąłem w Tokyo. Jak wygląda Tokyo? – po prostu „kosmos”, nowoczesne budownictwo, wiele samochodów, wiele świateł… ogrom i nowoczesność. Ekipa turnieju odebrała Nas z lotniska i zawiozła do Hotelu Nikko, gdzie mieszkaliśmy przez kilka dni. Posiłki jedliśmy z pobliskiej włoskiej restauracji. Czułem się jak ważna osobowość, artysta wielkiego formatu, ponieważ wiele osób ciągle dbało o nas.
Wieczorem odbyła się sesja treningowa, na której mogłem zobaczyć swoich przeciwników. Nikt nie pokazywał swoich umiejętności w pełni, każdy obserwował i analizował. Na sali było dwudziestu finalistów z Europy, wśród których miejsce wywalczyłem w Essen. Była dwudziestka z Azji oraz dwudziestka z Ameryki Północnej i Południowej. Łącznie SZEŚĆDZIESIĘCIU NAJMOCNIEJSZYCH TANCERZY BREAKDANCE NA ŚWIECIE!
20 maja – czas konfrontacji swoich umiejętności. Od wczesnych godzin porannych przechodziliśmy przeprawę przez punkt rejestracji oraz zapoznawaliśmy się z kwestiami organizacyjnymi. Na wielkiej scenie pojawili się prowadzący, Dj’e oraz sędziowie – to właśnie na sędziów zwróciłem największą uwagę. To oni decydowali o punktacji podczas turnieju. Znałem ich z filmów i zdjęć zamieszczanych w Internecie, teraz mogłem spotkać ich na żywo. Mounir z Francji, At z Finlandii, Renegade, Moy i Jeskilz z USA – są to światowe legendy tańca Breakdance.
Wszyscy uczestnicy otrzymali punkt do rozgrzewki nieopodal głównej sceny. W pewnym momencie zrobiło się bardzo głośno, to prowadzący wielkim hałasem rozpoczęli turniej. Zaczęło się… kilka miesięcy przygotowań, wiele lat treningów… i właśnie teraz będzie sprawdzian, czy dobrze się przygotowałem? Zaraz się okaże.
Pierwszy etap – każdy z tancerzy prezentuje swoje umiejętności, po czym jurorzy wyłaniają „TOP 32” – trzydziestodwuosobową grupę, która zostanie podzielona na cztery grupy po ośmiu tancerzy. Czułem ogromny stres, który mnie zmotywował, wyszedłem pewnym krokiem na parkiet i w blasku oślepiających świateł zrobiłem prezentację umiejętności – pokazałem to, nad czym pracowałem kilka ostatnich miesięcy. Hurra – udało się! Przeszedłem dalej. Dostałem się do TOP 32. Zostałem rozlosowany do pierwszej grupy i rozpoczęły się punktowane pojedynki taneczne. Pierwsze starcie miałem z tancerzem z Korei – Hotanem. Tutaj nie było już żartów, podczas bitwy wzrasta adrenalina u każdego z tancerzy, każdy chce pokonać przeciwnika. Dostałem mocny impuls i wystartowałem z wielką energią, po dwóch rundach zremisowałem z przeciwnikiem. Drugim przeciwnikiem był tancerz z Chin o pseudonimie X-Rain, tutaj szalę przeważyły jego umiejętności i werdykty były również na jego korzyść. Trzecie starcie – Wigor z Krakowa, mój współtowarzysz z Polski. Wielka szkoda, że trafiłem akurat na niego z pośród wielu tancerzy z najodleglejszych zakątków świata. Pojedynek z Wigorem również zakończył się przewagą punktową dla przeciwnika. W ostatecznym rozrachunku zabrakło mi kilkunastu punktów, aby być w TOP 12. Dlaczego tak ważna jest dwunastka tancerzy z największa liczbą punktów? Ponieważ to oni jada na ostatni etap – czyli Młodzieżową Olimpiadę 2018 w Buenos Aires. Czułem do siebie żal, mogłem jeszcze bardziej trenować… ale mówi się trudno i „tańczy” dalej. Otrzymałem ogromną inspirację tańcząc w Japonii. Poznałem wiele osobistości. Wyjazd był dla mnie wielką nagrodą za wiele lat ciężkiej pracy na sali treningowej. Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali i trzymali za mnie kciuki.
Autor: Tomasz Chorzelewski, kl. 1 c, I Liceum Ogólnokształcące w Giżycku